Rezygnacja bohatera z głębszych poszukiwań odpowiedzi na dramat śmierci, jest w końcu deklaracją wiary w bezsens życia... Tzw. "humanizm ateisty" (Moretti) oznacza w sumie zgodę na podzielenie losu zwierząt... A z drugiej strony bohater próbuje ocalić więź z dzieckiem, co jest jak gdyby ukrytą nadzieją na "coś więcej" ... Jak myślicie?
Moim zdaniem człowiek w jego wieku dramat śmierci mógł przeżywać już wielokrotnie na różny sposób a tym razem mógł już np po prostu nie mieć do tego sił...
A bezsens życia to można chyba i bez śmierci poczuć.
Boga i zwierząt bym na siłę do tego filmu nie mieszał.
No nie wiem, czy wobec dramatu śmierci, cicha rezygnacja z głębszych pytań, poszukiwań ocalenia (np. w religii), to dobre wyjście. Dla mnie to raczej "chowanie głowy w piasek" i- mimo wszystko - rozwiązanie niesatysfakcjonujące i raczej nie kojące pytań o sens życia, co jest po tamtej stronie, itp.
Ale, skoro Moretti jest ateistą, to wiele wyjaśnia...