Największym plusem tego filmu są piękne scenerie i fajny, campowy klimat, charakterystyczny dla horrorów z początku lat 80-tych. Postaci morderców wyglądają dość odrażająco a ich ataki są całkiem przekonujące. Niestety niektóre zachowania bohaterów, które kończą się ich śmiercią są bardzo naiwne... (najlepszy był ten koleś, który zgubił okulary). Film, jak wiele slasherów, cierpi na schematyczność, szablonowość. Ponadto w pierwszej połowie filmu praktycznie nic się nie dzieje i długo trzeba czekać na jakieś przyspieszenia tempa akcji... Na szczęście w tym czasie możemy podziwiać ładne widoki natury. Muzyka jest w sumie klimatyczna. Niektóre dźwięki przypominały mi ścieżki dźwiękowe do włoskich horrorów z tamtych lat. Scenom morderstw (poza kilkoma wyjątkami) brakowało pomysłowości i odwagi. Zakończenie całkiem mnie rozczarowało a to, że zdecydowano się wykorzystać "final girl" w tym filmie było wyjątkowo irytujące. Ogólnie jednak film ma swoje zalety, które wymieniłem, ale slasher ten można by raczej nazwać tylko "jednym z wielu". Moja ocena: 6/10.